Plas y Brenin(9-16 maja 2004), Walia PółnocnaOGÓLNIE7 dni na miejscu, z czego 6 ciężkiego łojenia. Około 40 zagranicznych i 50 miejscowych wspinaczy. Ogromna różnorodność stylów wspinaczy - od Big Wali w Karakorum, Patagonii i Kirgistanie po bouldery w Północnej Walii i Peak District. Tydzień dobrej pogody. Perfekcyjna organizacja. Tylko te śniadania: bekon, fasola i jajka. A mogło być tak pięknie.SKAŁYPółnocna Walia cechuje się dużą różnorodnością typów skał. Wulkaniczne bloki w nadmorskim Port Ysco, granitopodobne Llanberis Pass, bardziej granito a mniej podobny Tremadoc, klifowy Gogarth i Roscholyn i najbardziej oryginalny "slate" u wylotu Llanberis Pass. Każdy dzień był inny, a każda wspinaczka wyjątkowa - i to z wielu względów. Skały nie zawsze są lite i całkowicie normalnym jest fakt, że czasem odłamuje się nie tylko małą krawądkę ale i całkiem sporą klamę. Jeśli chodzi o wysokość ścian i długość dróg to rejon nie jest powalający. Oprócz Gogarth, gdzie na głównej ścianie drogi sięgają 120 metrów, większość "masywów" nie przekracza 60-70 metrów. Pomimo to drogi bywają naprawdę niezwykle piękne. Linie są na ogół logicznym rozwiązaniem ściany i prowadzą wybitnymi formacjami. Można powiedzieć, że jest to bardziej górski styl wspinania. Zamiast magnezji na drogach częściej można spotkać trawki lub mchy. Nie oznacza to jednak, że jest łatwo. Oprócz dynamicznie rozwijającej się sceny boulderingowej (właśnie powstał przewodnik po boulderach Północnej Walii), która z natury poszukuje najtrudniejszych ruchów, niepozorne skały kryją parę budzących respekt 'rodzynków'. Takie drogi jak E9 (około 8a+ na własnej asekuracji) autorstwa Leo Houldinga czy "The very big and the very small" - połogie 8b+ Johnnyego Dawesa są jednymi z nich.ETYKAGłówna idea jest taka: naturę zostawiamy w stanie nienaruszonym - na ścianie nie powinien pozostać po nas ślad. Wszystko to, co włożyliśmy …
• • •