Sprawozdanie z tripu wspinaczkowego Piotrka Kmina

15 stycznia 2013 22:24

Sprawozdanie z tripu wspinaczkowego 

06 lipiec 2011 - 04 wrzesień 2011
Frankenjura

Do pierwszego celu tegorocznych wakacji docieramy 6 lipca. Frankenjura wita nas przyjemną pogodą: umiarkowana temperatura i raczej bez deszczu (niestety wraz z upływem czasu sytuacja zmienia się diametralnie - częste i obfite opady połączone z niższą temperaturą). Na doskonale znanym łodzianom parkingu pod Krogelstein spotykamy Waldka i Michała, a po paru dniach dociera również Szymon. Pobyt na Franken ma charakter wybitnie rozwspinowy - wspinam się po drogach z dolnych partii skali trudności, stawiam na zwiedzenie nowych rejonów na północy. Wyjątek stanowi kilkudniowa eskapada w okolice Krotensee, spowodowana przyjazdem ekipy Atest-owej. W sumie odwiedzamy około 10 rejonów, z czego godne polecenia wydają się być: Schlaraffenland, Dohlenstein, Kuhkirchner Wand, Bandstein. Na Frankenjurze spędziliśmy około 2 tygodni, w tym czasie moim najlepszy prowadzeniem było Lochverstraker 9+ RP oraz Monsun i Rumblefish 8+/9- os. Poza wymienionym rejonami gorąco polecam również odkryty przez chłopaków patent na mycie - Stadtbad w Bayreuth. Za 3 euro dostajemy basen, gorący prysznic i łaźnie parową. Żyć, nie umierać.

Francja

Do Francji docieramy po dwudniowym zwiedzaniu Szwajcarii.

Głównym celem jest Ceuse, ale z wydarciem na górę czekamy na przyjazd ekipy z zaprzyjaźnionego klubu , składającej się z Ryby, Ciemnego i Adasia, oraz Gos z Lublina. Niestety wykazujemy się brakiem doświadczenia i liczymy na to, że ekipa przyjedzie zgodnie z planem. Nic z tego. Czas oczekiwania spędzamy w nieodległym od Ceuse Orpierre. Niestety pogoda nie dopisuje i wspinać dało się tylko przez pół dnia na 3 które spędziliśmy w Orpierre.

Spóźniona ekipa dociera około 20 lipca, dzięki czemu wspólnie pokonujemy podejście pod hotel Face de Rat. Na górze okazuje się że większość miejsc do spania jest zajęta (!), ale jakimś cudem znajdujemy miejscówkę na 6 osób.

Opowiedzenie wszystkiego co zdarzyło się podczas pobytu w Ceuse wymagałoby zajęcia następnych 10 stron, okres ten podsumuję więc bardzo skrótowo. Najciekawszym dla mnie momentem była, paradoksalnie, kilkudniowa wyprawa z Adasiem i Ciemnym do Saint Leger du Ventoux. Jest to świetna alternatywa dla zatłoczonego Ceuse. Piękne wspinanie, jeszcze piękniejsza okolica, totalny brak ludzi i mocne wyceny to główne cechy tego rejonu. Niestety posiada on też jedną poważną wadę - nie jest na lato. Wspinania na północnych ścianach jest mało, większość dróg znajduje się po drugiej stronie doliny i jest w słońcu cały dzień. Ale na wiosnę lub jesień polecam jak najbardziej.

3 tygodnie we Francji minęły w błyskawicznie, Kasia pojechała do Łodzi, chłopaki do Szwajcarii a ja z Rybą i Gosią do Hiszpanii. Z Ceuse wywiozłem 7c+ RP (Le privilage du serpent), 2x 7c RP (Blanches feses, Vagabond d'occient) oraz 2x 7b+ OS (Bibendum, Corps etranger).

Hiszpania

Po nocnej jeździe i dniu spędzonym na plaży zgarniamy Szynę z lotniska w Reus i ruszamy do Bielsy (docieramy koło 4-5 rano). Rejon polecany przez Mateusza Haładaja z początku nie robi na nas dobrego wrażenia, myślimy o przenosinach. Jednak wraz z upływem czasu coraz bardziej nam się podoba, skutkiem czego spędzamy tutaj równe 3 tygodnie. W tym okresie wiele się dzieje: Ryba prowadzi pierwsze łódzkie kobiece 8a, Żuchol wciąga tą samą drogę fleszem (nieskromnie dodam że 50% sukcesu jest moje - w końcu fleszowałem), dwukrotnie zaskakuje nas Guardia Civil, skutkiem czego przenosimy się na ostatni tydzień na kemp (co po 2 miesiącach spania w krzakach jest całkiem przyjemną, aczkolwiek drogą, odmianą), ja podnoszę swój max na 8a+.

W tym miejscu chciałbym bardzo polecić ten rejon każdemu kto jest zainteresowany wspinaniem od 7a w górę po naciekach. Drogi są długie (do 40 metrów), w ogromnej większości po kaloryferach, umiarkowanie i mocno przewieszone. Ciężko powiedzieć który z 3 sektorów jest najciekawszy: Devotas, Superdevotas czy Bielsa. Dla zawodników z poziomu 7a-7b+ zdecydowanie Devotas. Dla tych bardziej wymagających i Superdevotas i Bielsa się nadadzą, mimo różnic w charakterze wspinania. Superdevotas to długie (koło 40m) drogi, przewieszające się o jakieś 20m, Bielsa natomiast to wytrzymałościowe wspinanie po kaloryferach, wywieszające się zdecydowanie mniej. Wadą (?) wszystkich 3 rejonów jest duża ilość podklejonych i podbetonowanych chwytów. Dwoma rzeczami o których bezwzględnie trzeba pamiętać podczas pobytu to: węzeł na końcu liny oraz uważny dobór miejsca do spania w krzakach. Nie śpimy w niczym co przypomina las (w Aragonii to zabronione) oraz nie rozstawiamy namiotów (to również zabronione). Niestety namioty czasem się przydają (Bielsa leży w środku Pirenejów), a Guardia Civil jest bezlitosna.

Podsumowując, w Bielsie poprowadziłem: 8a+ RP (Humphrey), 8a RP (Visa pour Bielsa), 7c+ RP (Arrampicata et Moarella) oraz nieznane z nazwy 7b+ os.








W podaniu o dofinansowanie wspominałem również, poza wyżej wymienionymi rejonami, o wielowyciągach w Riglos. Plany się jednak zmieniły w trakcie wyjazdu- Szyna, który miał być moim partnerem w Riglos, toczył zaciętą walkę z pewną drogą. Uznaliśmy, że ważniejsza będzie życiówka niż parę dróg w Riglos.

Do Polski wróciłem 4 września, po prawie 2 miesięcznym tripie.


Piotr Kmin




Robokop Kanfor Atest Biznes w kadrze Satori Druk
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Polityka prywatności.