Mistrzostwa Słowacji w Drytoolingu - relacja Olgi Kosek
(16.11.2013)

Drogi eliminacyjne znajdowały się na piętrze w kąciku drytoolowym. O 9:30 zaczęła się prezentacja dróg:
- droga nr 1 – pionik, na pierwszy rzut oka prosty. Nowością dla mnie były przykręcone płyty drewniane „jen na kopani”. Czyli rak wbić można, dziabek nie, a na krawędzi nie stajemy. Końcówka drogi polegała na przejściu na wiszący słup drewniany. Trudności drogi ok M5, pokonywana na wędkę.
- droga nr 2 – pionik, zaciątko, przewieszenie, pionik. Podobnie jak „jedynka” wyglądała przystępnie. Wspinanie z dolną asekuracją, trudności ok M6-7.
- droga nr 3 – drewniane słupy. Pierwszy dwuczęściowy, drugi pojedynczy i trzeci dwuczęściowy. Organizatorzy oszczędzili nam na wpinkach – droga pokonywana na wędkę.
- droga nr 4 – oj syto, syto... Duże przewieszenie, chwyty daleko. Na pierwszy rzut oka wygląda kosmicznie, trudności ok M9, wspinanie z dołem.
Po starcie na wszystkich czterech drogach eliminacyjnych można było powspinać się na piątej drodze – bonusowej. Nie liczyła się ona w zawodach, a bonus polegał na walnięciu kielona wysokoprocentowego alkoholu przed wspinaniem ;-)
Oglądanie dróg eliminacyjnych
Pierwszy z naszej ekipy wspinał się Damian na drodze nr 1. Szybkie tempo wspinania i brak jakichkolwiek trudności utwierdziły nas w przekonaniu, że droga jest łatwa. Zaraz po Damianie startował Jędrek, który postanowił utrudnić sobie ostatni ruch i na wiszący słup wejść obracając się w prawo, a nie w lewo jak wszyscy. Po krótkiej walce z bujającą się drewnianą rzeczywistością dobił drugą dziabkę i zakończył drogę.
Po panach przyszła kolej na panie. Z początku złapał mnie mały stres jak to będzie: czy dziabki nie zjadą ze sztucznych chwytów i czy nie połamię podeszwy w rakobutach. Szybko jednak okazało się, że strach ma wielkie oczy. Raki wchodzą w drewniane płyty jak w masło, chwyty są zacne, a ostatnie ruchy nie sprawiają większych problemów. W ten sposób każdy z nas ma już jeden top. Nie wstyd będzie się w domu pokazać ;-)
Droga nr 1
Wybrałam drogę nr 3 (bujające się drewienka), kierując się myślą, że trzeba iść póki jeszcze jest jakaś kora i drzewa nie są przedziabane całkowicie. Niezapomniane przeżycia mogę ująć w dwóch słowach: ja pierdolę. Raki nie chcą się wbijać, narzuca się haczenie pięty/łydki – ale zakaz (pieniek można najwyżej objąć kolanami po bokach, „na misiaczka”), dziaby wchodzą świetnie, ale wyciąganie to koszmar, kora i trociny sypią się do oczu (królestwo za gogle!!!) – jednym słowem rozpacz i ponury dramat. Po bardzo problematycznym starcie przechodzę przez pierwszą belkę. Zabijam dziaby w drugą – odjeżdża w lewo, a nogi zostawione na poprzedniej – w prawo. Nierówna to była walka... Udało się przejść drugą belkę, zabijam dziaby w trzecią i już wiem, że dupa blada. Długie szamotanie się na starcie pozbawiło mnie sił i teraz właśnie następuje odcięcie prądu objawiające się otwarciem dłoni. Słowem – zgon.
Droga nr 3
Droga nr 2, wspina się Jędrek
Po obserwacji mojej walki na drewnianych słupach – chwilowo postanowili ją odpuścić i przymierzyć się do drogi nr 4. Czwórka u nikogo nie wzbudzała entuzjamzu. Długi ruch z odwróconego stein pullera, wejście w 9, wpinka, wejście w 4, kolejny daleki ruch, kilka normalnych i tuż pod stanowiskiem jakaś dystansowa abstrakcja.
Zaczęli gospodarze. Pierwszy zawodnik przebrnął przez dolne i środkowe trudności – została góra. Ustawił się, zgiął, nie sięgnął, wrócił, odpoczął, ustawił się, zgiął, nie sięgnął, wrócił, ustawił się, zgiął... interwały na dwóch ruchach. W końcu po ostrym dopingu dogiął do paska, sięgnął i dość szybko doszedł do topu. Wszystko fajnie, tylko kolega miał ok 1,9 m wzrostu...
Damian postanowił spróbować. Niestety – po zrobieniu trzeciej wpinki i ruchu do klamki – dziabka wyjechała z poprzedniego chwytu. Konsekwencje były dwie: złość Damiana za odpadnięcie przed trudnościami oraz rozcięta rakiem ręka asekurującego go Jędrka. Nic poważnego na szczęście.
Droga nr 4, wspina się Damian.
Mimo wszystko jest ok.

Droga nr 2, wspina się Olga.
Jędrek do końca unikał konfrontacji z drogą nr 3. Postanowił wbić się w czwórkę. Z początku wyglądało nawet dobrze. Pierwsze trudności, daleki ruch, dziewiątka, wpinka, czwórka i sięgnięcie dalej... no niestety. Mimo kilku prób Jędrek nie dał rady sięgnąć następnego chwytu i spadł w połowie drogi.
Powoli zbliżaliśmy się do końca eliminacji. Każdemu z nas została jedna droga. Panowie wbili się w drewniane słupy, do tego czasu już zupełnie obrane z kory. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu – nie byli w stanie przejść drugiego. Obaj spadli z bardzo podobnej wysokości. Mnie została droga nr 4. Obserwując wcześniejsze zmagania chłopaków w drogę wbiłam się z myślą: byle dojść do trudności. I dokładnie tyle urobiłam.
Droga nr 4, wspina się Olga.
O godz. 17:00 odbyła się prelekcja Lucki Hrozovej, a o godz. 18:00 rozpoczęły się finały. Najpierw prezentacja zawodników, później oglądanie drogi, a dalej już część właściwa – wspinanie.
Prezentacja finalistek
Droga finałowa miała 37 ruchów, długość ok 25-30m, a trudności M10-11. Droga była wspólna dla kobiet i mężczyzn – różniła się jedynie startem. Przed dojściem do ściany panowie mieli do pokonania kilkumetrową luźno zawieszoną deskę z powierconymi dziurami, czyli kilka czwórek i dziewiątek i dopiero właściwe wspinanie.
Kolejność startów ułożona była w sposób następujący: czterech panów, a później na zmianę: kobieta, mężczyzna. Większość finału przesiedziałam w strefie, więc ciężko odpowiedzieć mi, co się działo. Dla mnie start był pechowy. Przy drugiej wpince sięgając do następnego chwytu – zjechała mi dziaba. Cóż – tak bywa. Dzięki temu mogłam juz na spokojnie obejrzeć resztę finalistów i finalistek. Nie będzie niczym zaskakującym jak powiem, że Lucia Hrozova wygrała i to w pięknym stylu. Podsumowując: droga finałowa rozrzuciła zawodników nie zostawiając cienia wątpliwości, kto jest najlepszy. Juraj Švingál jako jedyny zawodnik skończył drogę, Lucce zabrakło dosłownie dwóch ruchów.
WYNIKI PO FINAŁACH - KOBIETY:
1. Lucia Hrozova (HO Holesovice)
2. Martina Kratochvilova (HO Loko Brno)
3. Martina Soltesova
4. Olga Kosek (AKG Łódź, KWW)
WYNIKI PO FINAŁACH - MĘŻCZYŹNI:
1. Juraj Svingal (HK ABC Bratislava)
2. Jan Straka (HO Lokomotiva Brno)
3. Anton Suchy (Svit)
(...)
17. Jędrzej Jabłoński (KWW)
(...)
19. Damian Granowski (KW Kraków)
***
Po dekoracji i pamiątkowym zdjęciu odbyło się after party. Cytując Słowaków: „Afterpárty bola kapitola sama o sebe a tí, čo neostali môžu ľutovať lebo zábava pokračovala až do ranných hodín ;-)”.
Film z przejścia Lucki: http://www.youtube.com/watch?v=Q8qQvpM9YJs Niedługo powinien pojawić się także film ogólny z zawodów.
Pierwsze koty za płoty, następna impreza: 07.12.2013 Black Diamond Drytool Cup, Brno!
Zdjęcia: R.Lienerth, P Kosek, L. Petras
Serdecznie podziękowania dla:
- Jędrka i Damiana za wspólne wspinanie i dobrą zabawę przed, w trakcie i po zawodach
- Przemka Koska za transport, ogarnięcie logistyki, kontakt ze Słowakami, zdjęcia i filmy
- ekipy z K2 za przygotowanie zawodów
- zawodników i zawodniczek za świetną imprezę
Olga Kosek (AKG Łódź, KWW, kosek.com)