Niedziela 08.12.2013
Kraków, 13:00
— ... hasło: tańczące pająki.
— Jaja sobie robisz?
— Zaraz sprawdzimy, czy robi... Dzień dobry, my na Krakowski Festiwal Górski, hasło: tańczące pająki...
Szlaban się uniósł. Absurd tej sytuacji obudził do życia zwłoki znajdujące się w aucie. A jeszcze rano byliśmy w Brnie...
(...)
Piątek, 06.12.2013
Kraków, 14:00
SMS z pociągu: „Jest zerwana trakcja przed Krakowem. Wejdź na stronę PKP i sprawdź”.
Wchodzę, sprawdzam. Pociągi jadące z centralnej Polski do Krakowa mają
po 100 – 150 min opóźnienia. Wiatr przewrócił drzewo, trakcja zerwana.
Szlag by to.
— Może opłacałoby nam się po chłopaków podjechać autem?
— Jak będą mieli ponad 2 godziny opóźnienia, to się opłaci. Mniej więcej tyle zajmie wyjazd i powrót o tej porze.
Szlag by to do kwadratu...
SMS do pociągu: „Jedźcie do Krakowa”.
Kraków, 17:00
— To ma być minimalizm w pakowaniu?! – przerażona patrzę na plecak
Jędrka, dodatkową torbę i plecak Alexa. Do tego dochodzą rzeczy moje,
Janka i Przemka.
Krótka walka z bagażnikiem – udało się wszystko upchnąć. I jak tu nie wierzyć w cuda?
— Z tyłu siadają wąscy w barach!
— Super, to ja idę do przodu – przez chwilę wyglądało, że najwygodniejsza podróż czeka Alexa.
— No dobra... Jędrek do przodu, a ja, Alex i Janek siadamy z tyłu.
Mamy teraz wolne, z wyjątkiem Przemka za kółkiem. W lekkiej śnieżycy jedziemy do Brna.
— A wiecie, że jutro ma wiać ok. 30 km/h?
...
Brno, 21:30
— Teraz trzeba się zacząć rozglądać za hostelem...
— A nie możesz wpisać w GPS-a?
— Ponoć nie ma takiego numeru...
Przejeżdżamy ulicą Videnską.
— A jak się nazywa nasz hotel?
— City Hostel.
— To chyba minęliśmy.
Dwie nawrotki i parkujemy auto. Z powątpieniem patrzymy na neon. Nazwa
niby podobna, ale z hostelu zrobił się nagle hotel. Jakoś nie wygląda,
żeby dawali tu noclegi za jedyne 9 euro.
— To ja może sprawdzę jaki to numer? – Alex wyskakuje rozprostować nogi.
— To ja może zapytam w tym hotelu, gdzie nasz hostel? – oferuje pomoc Janek.
Po krótkiej chwili okazuje się, że to jak w czeskim filmie – nie ta
ulica, za to nasz ho(s)tel. Nie wiem tylko kiedy zmienił nazwę i
podniósł standard. Ale na co tu narzekać? Tanio, czysto, wygodnie. Tylko
piwo się skończyło w recepcji. I to mają być Czechy?
— Wziąłem ostatnie trzy – musimy się podzielić...
Sobota, 07.12.2013
Brno, 6:50
A właśnie zaczęło mi się dobrze spać...
Brno, 8:30
Centrum wspinaczkowe Olympia
Ściana znajduje się na terenie centrum handlowego Olympia. Udajemy się
do Kancelara, czyli biura zawodów, w celu uiszczenia opłaty startowej.
Dostajemy pakiety startowe, których zawartość przerasta nasze
najśmielsze oczekiwania. Każdy z zawodników dostaje: kamizelkę startową z
numerem, butelkę Kofoli (obrzydliwa), puszkę Semtexu (nie tego
„explozivnego”, tym razem to tylko napój energetyzujący – niewiele
lepszy od Kofoli), banan, jabłko, karabinek HMS firmy Rock Empire (!) i
hmm... gumową niespodziankę od Singing Rock.
Wspinaczu! Zabezpiecz się na każdą ewentualność!
Obsada zawodów robi wrażenie. Wśród 41 panów, oprócz mocnej ekipy
gospodarzy, wśród których są Mirek Matějec (III miejsce w ubiegłym roku)
i Jan Straka, mamy jeszcze Słowaków na czele z Jurajem Švingálem (II
miejsce w ubiegłym roku w Brnie, aktualny mistrz Słowacji) i Antonem
Suchým. Są Chorwaci, a wśród nich ubiegłoroczny triumfator zawodów –
Alexandar Mataruga. Jest Słoweniec – Janez Svoljšak (aktualny mistrz
Słowenii i Chorwacji).
Wśród pań dominują Czeszki na czele z Lucie Hrozovą (jedyna kobieta na świecie, która pokonała drogę o trudnościach M14) i Martiną Kratochvílovą (aktualna wicemistrzyni świata juniorek). Są zawodniczki ze Słowacji, Austrii i Chorwacji.
Łatwo nie będzie...
Odprawa. Martina tłumaczy Radka Lienertha na angielski. Olga i Jędrek słuchają w skupieniu.
Janek i Alex oglądają drogi. Komentarz zbyteczny.
Planowo eliminacje powinny rozpocząć się o 9:20, ale plany sobie, życie
sobie. Dopiero około 10:00 Radek Lienerth zaczyna prezentować drogi
eliminacyjne, a wspinanie rusza około 11:00.
Brno, 11:00–14:30
Eliminacje kobiece
Kobiety zgromadzono w jednej grupie, która zaczynała od najłatwiejszej drogi – „Cesta pro radost” M4. Wspinanie przewieszonym filarem po drewnianych klockach. Niby nic, a pod koniec jednak prało. Pierwsza idzie Martina – takie drogi „wciąga nosem”. Po niej pozostałe dziewczyny. Jedyną, która nie kończy drogi, jest Chorwatka Morana Durbesic. Pech i szkoda – Moranie odnowiła się kontuzja i musi niestety wycofać się z dalszego udziału w zawodach.
Martina Kratochvílová na „Cesta pro radost”
Ponieważ startujących pań pozostało 7, nastąpiło rozluźnienie w grupie i każda poszła się wspinać w swoją stronę.
Drugą drogą, którą robiłam była „Jízda do kopce” M6. Dwa słowa zamienione z Martiną: że łatwo, ale wieje jak cholera. Faktycznie – ruchy nie są trudne, acz przewieszenie daje o sobie znać. Na ostatnich metrach popełniłam masę błędów, a do stanowiska wpięłam się „siłom i godnościom osobistom”...
„Jizda do kopce” w całej krasie
Trzecia damska droga – „Iron Lady” M7−.
Oj, godna swojej nazwy. Końcówka to długie ruchy w dużym przewieszeniu.
Obserwowałam start Marii Šoltésovej – spadła dwa ruchy przed końcem
drogi – wiatr strasznie utrudnia. Mnie zaraz po starcie też przemarzają
ręce, nie czuję co robię. Sprana i przemarznięta spadam w tym samym
miejscu, co Maria. Została mi jedna droga i poczucie, że muszę ją zrobić
żeby wejść do finału.
W międzyczasie odkrywamy, że przy toaletach znajduje się ogrzewane pomieszczenie, w którym można odpocząć, rozgrzać się i w ciepełku zregenerować siły. Cóż, mądry Polak...
Wspólny los Marii (na zdjęciu) i Olgi na „Iron Lady”
Ostatnia droga – „Dlouhá ruka” M6. Wygląda przyjemnie poza końcówką.
Pogoda chwilowo się poprawiła. Postanowiłam skorzystać z odrobiny słońca
i nie czekać dłużej. Po drewnianych belkach idzie się przyjemnie,
następnie dochodzę do szarego placka z nawierconymi dziurami i tu małe
zdziwionko – moje agresywne ostrza bardzo słabo siadają. Poprawiam do
wyższej dziury – niewiele lepiej. Trzy szybkie zdrowaśki, napięte
wszystkie mięśnie aby nie poruszyć dziabą i robię ruch do ostatniej
drewnianej belki. Teraz z kolei orientuję się, że ze stopniami słabo. Do
stanowiska dopinałam się wisząc na jednej ręce i stojąc jedną nogą na
tarcie. Ciągle nie wiem jak to się stało, że noga nie zjechała.
Olga na drodze „Dlouhá ruka”
Chwilę później były wyniki damskich eliminacji.
W tym miejscu trzeba zaznaczyć, że wyniki eliminacji podane na stronie głównej po zawodach różnią się od tych podanych na miejscu. Wstępnie mieliśmy być oceniani za chwyt, do którego doszliśmy. Według tego kryterium, Lucka z Martiną miały po 236 pkt, ja 232, Linda 213 i Maria 192. Z kolei według wyników zamieszczonych po zawodach na stronie, do finału zamiast Marii powinna wejść Austriaczka Nicole Wegmair (lepszy czas). Koniec końców, skład finałowy i tak został rozszerzony, ale o tym później.
Brno, 11:00–16:30
Eliminacje męskie
Panowie zostali podzieleni na cztery grupy. Jędrek trafił do grupy nr 1, Alex i Janek do nr 4. Grupa 1 zaczynała od drogi o trudnościach M8, grupa 4 – M8+. Świetna rozgrzewka.
Obserwuję Jędrka na „Rehabilitační cviky” M8. Ładnie startuje, ale po chwili sędzia każe mu schodzić i startować od nowa. Okazało się, że Jędrek skorzystał z dziury w pieńku, z której nie powinien (mimo, że nie było zaznaczonego ogranicznika). Nic to – pokonał ten sam fragment po raz drugi i wszedł w przewieszenie. Droga wygląda na ciężką. Słabe chwyty, długie ruchy, większość startujących spada za połową. Jędrek rusza się płynnie. Niestety nie udaje mu się skończyć drogi. Oceniając panujące warunki i brak rozgrzewki mogę tylko powiedzieć, że doszedł naprawdę daleko. Wydaje mi się, że na tej drodze doszedł najdalej z Polaków.
„Rehabilitačni cviki” – sędzia nakazuje Jędrkowi powtórzenie startu
„Rehabilitačni cviki” – Jędrek w górnych partiach drogi
Po zjeździe
Alex i Janek nie mieli łatwiejszego zadania. „Transsibiřská magistrála”
M8+ była najtrudniejszą drogą eliminacyjną. Zaczynała się od belki z
dokręconymi chwytami, po której następował kawałek wcale niełatwego
pionu, następnie wejście przez wiszący pieniek w kolejną deskę (tzw.
„drugi wiadukt”) z powierconymi dziurami („czwórki” i „dziewiątki”) i
kontynuacja przewieszeniem po słabych chwytach, urozmaiconych płytami
„na kopanie”. Pomijając trudności techniczne, problematyczny był też
czas. Na całą drogę zawodnicy mieli po 7 minut.
Drugi wiadukt na „Transsibiřskej magistráli”
Z naszej ekipy, w drogę pierwszy wbija się Alex. Ładnie przechodzi
pierwszą belkę. Niestety ginie na drugim wiadukcie magistrali po dwóch
ruchach. Znowu kłania się zmarznięcie i brak rozgrzewki (wtedy jeszcze
nie odkryliśmy ciepłodajni przy kiblach).
Alex na „Transsibiřskej magistráli” pomiędzy wiaduktami
Jankowi idzie lepiej – przechodził przez drugi wiadukt. Idzie spokojnie
i pewnie – niestety z dołu dobiegają ryki sędziego: „Stop! Stop!”.
Koniec czasu.
Janek na pierwszym wiadukcie „Transsibiřskej magistráli”...
... i po pokonaniu drugiego wiaduktu
Jędrek przystawia się do tej drogi dużo później (w międzyczasie robi
inne). „Czwórki” i „dziewiątki” zdecydowanie mu leżą, natomiast
„rozgina” go na płycie za drugim wiaduktem. A droga naprawdę jest
mohutna, zwłaszcza przy tak krótkim limicie czasowym – na 41
startujących zawodników zaledwie 4 dało radę ją ukończyć.
Górna część „Transsibiřskej magistráli”, po lewej „Iron Lady”
Drugą drogą, na której startował Jędrek była “Moře ledu” M5 – najłatwiejsza męska droga.
— Zrobiłeś?
— Zrobiłem.
Tę drogę Jędrek zrobił w cuglach. Podobnie Janek, za to Alex spada dwa ruchy przed topem. Ale jeśli męska M5 była podobna do damskiej M4, to ładnie się panowie spisali, bo, zwłaszcza w tych warunkach, wcale nie była to łatwa cyfra ;–)
„Moře ledu” i Alex w śnieżycy
Czwarta męska droga o filuternej nazwie „Být Gumídkem” i trudnościach
M7 zaczyna się powierconą deską na 4/9, krótkim trawersem w pionie i
wyjście w przewieszenie, gdzie daleki ruch ze stein pullera zrzuca
większość zawodników.
Alex ruch zrobił, po czym jakoś tak skończyła mu się wytrzymałość i spadł. Janek ruch zrobił, ale też spadł. W znacznie gorszej sytuacji był Jędrek, który drogę robił jako ostatnią w eliminacjach. Cały dzień na dworze i cztery wcześniejsze drogi zrobiły swoje – najpierw ześlizgnął się na trawersie. Ponieważ było to przed pierwszą wpinką mógł powtórzyć start, ale doszedł niewiele dalej.
Jędrek wchodzi w piony po przejściu belki startowej na drodze „Být Gumídkiem”
Droga „Být Gumídkiem” – Alex wychodzi z kluczowego stein pullera
Ostatnia z dróg eliminacyjnych – „Překvapení na konec” M7+ startowała
pionową płytą i wychodziła w przewieszenie. Owa „prekvapeni” polegała na
piekielnie długim ruchu ze stein pullera pod samym topem.
Jędrek ładnie przeszedł dół, jednak spadł na czujnym dojściu do kluczowego podchwytu. Alexowi udało się wykonać najtrudniejszy ruch na drodze, po czym znowu brak wytrzymałości dał znać o sobie. Honor polskiej ekipy obronił Janek, który po długiej i emocjonującej walce ze stein pullerem, dopingowany przez całą ekipę, zrobił ruch i skończył drogę.
„Překvapení na konec” – kluczowy ruch Janka pod samym topem
„Překvapení na konec” – Janek po zrobieniu drogi
Męskie eliminacje dobiegały końca. Oto wyniki.
Brno, 15:00–17:30
Czasówki
Jakoś tak w międzyczasie rozpoczęły się czasówki. Janek, jako jedyny reprezentant męskiej ekipy wystartował, ale niestety nie zakwalifikował się do finału.
Janek tuż pod czerwonym przyciskiem, kończącym drogę na czas
Panowie biegają...
Mnie do startu w biegach namówiła Martina, że wszyscy startują i że to „for fun”. No dobrze, jak „for fun” to „for fun”. W
eliminacjach biegnę w parze z Lucką. Wynik mam taki sobie – rzekłabym
nawet, że beznadziejny, no ale... w końcu to „for fun”. Wielkie było
moje zdziwienie, gdy okazało się, że zabawa zabawą, a tu ogłoszono, że
będą rozgrywane finały w czasówkach, z nagrodami, i – co
najśmieszniejsze – ja się do nich dostałam.
Przez chwilę mnie to nawet zdeprymowało. Finały w czasówkach oznaczają dodatkowe dwie drogi przed damskimi finałami, a ja już jestem zmęczona. Maria pociesza mnie i uświadamia, że będzie dobrze, bo przynajmniej się rozgrzeję. Co prawda to prawda.
Jako czwarta zawodniczka pierwszy bieg mam znowu z Lucką (mającą najlepszy czas w eliminacjach). Skończyło się tym, że na finiszu skoczyłam i nie trafiłam w końcowy dzwonek. Po nas biegły Linda z Martiną. Tym razem Linda poleciała na pierwszych metrach, zaraz po starcie.
Biegi finałowe (ja z Lindą, Martina z Lucką) można obejrzeć na filmie:
A wyniki tutaj.
Z męskich czasówek pamiętam tylko Antona, który pechowo odpadł w pierwszym biegu i została mu walka o 3. miejsce oraz jednego zawodnika, który poruszając się płynnie (i nie biegnąc!) wykręcił najlepszy czas tego wieczoru (coś ok. 11 sekund).
Brno, 17:30–20:00
Finały
Prezentacja finalistek
Damski finał był i pozostanie dla mnie zagadką jeśli chodzi o skład.
Początkowo miało nas być 5. Wywołane i przedstawione zaczęłyśmy oglądać
drogę finałową. W trakcie oglądania zorientowałam się, że poza naszą
piątką pojawiła się szósta zawodniczka – Nicole, a Lenka przywiązana do
liny już stoi pod startem. Widać organizatorzy rozszerzyli finały na
wszystkie zawodniczki, co okazało się być pechowe dla Marii. Nie
rozumiem tylko dlaczego nasza piątka udała się do strefy, a Lenka i
Nicole zostały pod ścianą.
Lenkę droga finałowa ewidentnie przerosła. Trzy próby kończą się jeszcze przed pierwszą wpinką. Nicole pokonuje belkę startową, wchodzi w pion i leci ze zdradliwego, mocno kierunkowego czerwonego chwytu. Ten sam chwyt eliminuje skutecznie Marię, a Lindę tak wykańcza, że ta odpada moment wyżej.
Kiedy nadchodzi moja kolej, skupiam się na wyznaczonym sobie celu – dojść do górnej belki „Black Diamond”. Podchodzę pod ścianę i nagle okazuje się, że nie wiem, gdzie moja droga się zaczyna i który chwyt jest startowy. Sędzia kieruje mnie we właściwe miejsce. Skupiona na tym by nie powtórzyć sytuacji z Bratysławy, wspinam się bardzo ostrożnie. Zdradliwy czerwony chwyt przechodzę (jak mi później powiedziano) inaczej niż dziewczyny przede mną. Dziabka też mi z niego zjeżdża, ale nie ma to znaczenia – druga tkwi pewnie. Założony plan dojścia do górnej belki zostaje zrealizowany i... padam ofiarą własnego sukcesu – nie mam pojęcia co robić dalej. Po obejrzeniu chwytów i wymyśleniu co bym tu jeszcze mogła, sprana jestem na tyle, że nie widzę już szans na wykonanie jakiegokolwiek ruchu. Mogę się tylko i wyłącznie puścić dziabek, co też czynię bez większego zawahania.
Na dole podbiega do mnie Jędrek. Dowiaduję się, że będzie pudło! :) Doszłam prawie dwa razy wyżej, niż najlepsza dotąd zawodniczka.
Olga Kosekova ;-) w drodze do górnej belki
Start można obejrzeć na filmie:
Po mnie startowała Martina. Muszę przyznać, że było na co popatrzeć –
wspinała się ładnie i pewnie. Po zrobieniu drogi i zjechaniu,
spontanicznie odtańczyła przed publicznością „taniec z dziabkami”.
Martina już wie, że największe trudności drogi są za nią
Ostatnią zawodniczką była Lucka. Mimo strefy jestem pewna, że wiedziała
o skończeniu drogi przez Martinę (choćby po dobiegających owacjach),
stąd od początku wspinała się szybko. Tu moje dwie osobiste refleksje:
pierwszy raz widziałam jak Lucka się myli i wspina nerwowo, co w pewnym
momencie prawie skończyło się odpadnięciem. Druga myśl jest taka, że
droga finałowa była zdecydowanie bardziej w charakterze Martiny –
„czwórki” i „dziewiątki”, w których Lucka jest nie do pokonania, tutaj
niewiele pomagały.
Lucka idzie po zwycięstwo
Droga finałowa nosiła nazwę “Síla něžnosti”, była długa (ponad 20 metrów) i miała wycenę M8+.
Po damskim finale przyszedł czas na panów.
Prezentacja finalistów
Droga finałowa męska, „End of darkness” M10 (zadedykowana pamięci
czterech czeskich wspinaczy, którzy zginęli w tym roku – bardzo ładny
gest), startowała drewnianą belką zakończoną lodową bryłą. Później do
góry w lekkim przewieszeniu, następnie trawers w lewo po belce „Black
Diamond” (tej samej, co panie, ale w przeciwną stronę i po innych
chwytach) z trudnym sięgnięciem w połowie, potem wejście w duże
przewieszenie przechodzące w dach ze „stalaktytem” i wyjście do topu.
Pierwszym startującym zawodnikiem był Damir Behlic z Chorwacji. Początek drogi poszedł mu ładnie, spadł jednak z połowy deski BD ze wspomnianego trudnego ruchu, choć przez chwilę wyglądało, że jednak pójdzie dalej.
Damir Behlic
Drugim zawodnikiem był Adi Zvara – organizator Mistrzostw Słowacji.
Doszedł do tego samego chwytu, co Damir, jednak nie był w stanie wykonać
ruchu dalej.
Adi Zvara
Kolejny startował reprezentant Czech – Pavel Vrtík, który ładnie
przeszedł problematyczne miejsce, jednak poległ na przewieszeniu, kilka
chwytów za belką.
Pavel Vrtík na górnej belce
Jan „Honzik” Straka, czwarty startujący finalista, pokazał zapas i siłę
kończąc w ładnym stylu drogę finałową. Mam nadzieję, że niedługo pojawi
się film z jego przejścia, bo było na co popatrzeć.
Jan Straka kończy drogę finałową
Ostatnim finalistą posiadającym „tylko” cztery topy w eliminacjach był
zwycięzca poprzednich Mistrzostw Czech, reprezentant Chorwacji –
Aleksandar Mataruga. Ku wielkiemu zaskoczeniu, drogi nie skończył –
spadł w połowie dachu.
Alexandar Mataruga nie powtórzył ubiegłorocznego sukcesu
Przyszła kolej na finalistów, którzy ukończyli wszystkie drogi w
eliminacjach. Pierwszym startującym był Słowak Anton Suchý. Mimo
wielkiego dopingu, wyraźnie mu „nie poszło” – spadł w tym samym miejscu,
co Adi, w połowie belki BD.
Anton Suchý
Mirek Matějec, reprezentant Czech spadł chwyt niżej niż Alexandar.
Zostało dwóch zawodników i „Honzik” Straka już miał pewne miejsce na
pudle. Ale konkurencja nie śpi...
Mirek Matějec
Przedostatnim startującym zawodnikiem był Juraj Švingál – zwycięzca
zawodów w Bratysławie. Spokojnie pokonał trudności na górnej belce BD,
przeszedł przez przewieszenie, pokonał dach, doszedł do przedostatniego
chwytu, wpiął się w łańcuch, sięgał dziabą w stronę topu...
... i tu nastąpiło coś nieprawdopodobnego. Zamiast na końcowy chwyt, Juraj włożył dziabę w łańcuch stanowiska. Publiczność zamarła, Juraj zorientował się co zrobił, skończył drogę i waląc głową w dłoń ze śmiechem zjechał na dół. Pomroczność jasna.
Juraj Švingál – największy pechowiec finału
Teraz wiadomo już było, że „Honzik” ma co najmniej drugie miejsce.
Pozostał ostatni zawodnik – reprezentant Słowenii – Janez Svoljšak. Jego
występ zrobił wrażenie. Przemieszczał się szybko, sprawnie, bez
zawahania i większych problemów – po prostu szedł po swoje złoto.
Skończył drogę finałową o minutę szybciej niż Jan Straka, co dało mu
zasłużone pierwsze miejsce.
Janez Svoljšak – zwycięzca
Brno, 21:00–...
Dekoracja i after party
Po zawodach wszyscy udali się do namiotu sponsora – browaru Cerna Hora, gdzie odbyła się dekoracja zawodników i wręczenie nagród (w tym pokaźnych ilości bananów).
Radość zwycięzców w kategorii „na szybkość” wśród strumieni piwa
Najlepsze zawodniczki w kategorii „na trudność”
Najlepsi zawodnicy w kategorii „na trudność”
A po części oficjalnej zaczęło się After Party. Radek dotrzymał
obietnicy – impreza była zacna, albo jak napisali organizatorzy: „Afterparty byla jako vždy důstojná a odpovídající vážnosti celého podniku”.
Oj tak, była wielce „dustojna” i rzeczywiście „odpovidala vaznosti...”
Velmi dustojna afterparty
Niedziela 08.12.2013
Brno, 07:00
— Ale tam jest zimno i pada!
— Dobra, to Ty tu leż, a ja pójdę sprawdzić, co z resztą ekipy.
Chwilę później:
— Wszyscy już się zbierają.
— Jak to, jest dopiero siódma... no dobra...
Cztery zwłoki wpakowały się do samochodu. Tylko kierowca trzeźwy nieprzyzwoicie (choć też przecież „dustojnie” uczestniczył).
— To co, McDonald standardowo i do domu?
Część zwłok, zamiast domem, wyraziła jednak zainteresowanie Krakowskim
Festiwalem Górskim, osobliwie zaś finałami Mistrzostw Polski w
boulderingu.
I samochód pomknął w stronę Krakowa.
... hasło: „tańczące pająki”...
Podziękowania:
Na koniec chciałabym bardzo podziękować:
– Alexowi za siedzenie ze mną w strefie i motywację przed finałami,
– Jankowi za świetną atmosferę podczas całej imprezy (warto przy okazji dodać, że ostrza z RKS wzbudziły duże zainteresowanie),
– Jędrkowi za doping podczas eliminacji i finałów i przekazanie najlepszej wiadomości: „pudło jest”,
– mojemu Tacie, Przemkowi, za ogrom pracy jaką włożył w te zawody:
ogarnięcie przejazdów, logistyki, noclegu, za doping i kręcenie filmów.
Panowie – to był bardzo fajny wyjazd – dzięki!
– Organizatorom za przygotowanie całych zawodów i za przemianowanie mnie na Kosekovą.
– Zawodnikom za fantastyczny klimat i „dustojną” after party.
AKG Łódź, KW Warszawa, kosek.com
Zdjęcia:
Przemek Kosek
Pavel Nesvadba (www.photonesvadba.com)
Mano Grajciar („MANO|factory”)