Ela i Mateusz Haładajowie: Podsumowanie sezonu 2015
Miniony rok dostarczył nam wielu pozytywnych wrażeń, nie tylko na polu wspinaczkowych aktywności. Aby łatwiej było nam się odnajdywać w wirtualnej rzeczywistości i nie przysparzać czytelnikom klubowej strony WWW komplikacji, postanowiliśmy zacząć wreszcie używać jednego nazwiska.
Lato miało być okresem odprężenia i spijania drinków z parasolkami – miało być dobrze, a wyszło jak zwykle. Głównie za sprawą zmęczenia ciągłymi wyjazdami. W konsekwencji postanowiliśmy ograniczyć się do maksymalnie 15 minut jazdy i tak oto we dwójkę odprężyliśmy się nieco w suficie jaskini Mamutowej.
Ela pokonała tu swój nowy personal best (choć wycena może tego nie sugerować) i spucyła porządnie kaczkę na Jamniku (VI.4+), a ja postanowiłem powalczyć sobie techniką Capoeiry (VI.8). Mimo, że w planach było jeszcze porządne „zmielenie” kaczki na Stali Mielec (VI.8+) oraz „wychłostanie” na ciągowym odcinku środkowego przęsła (VI.5), plany pokrzyżowała niewdzięczna Frankenjura.
Końcówkę roku umilamy sobie intensywnymi ćwiczeniami w mrocznych piwnicach Korony (sorry AKG, podobno „królowa jest tylko jedna”), a w przerwach pracuję nad ochronną warstwą smalczyku przed lipcową wycieczką z biurem podróży Yeti Greenland Tours.
Mateusz Haładaj
Gdzieś na szlaku, urbanklajmbing. Fot. Mateusz Haładaj
Okolice Oliany. Fot. Mateusz Haładaj
Rest w połowie długości ściany. Papichulo. Fot. Przemek Ziółkowski
Hiszpańskie rodeo. Fot. Mateusz Haładaj
Techniczna płytka Capoeiry. Fot. Adam Kokot
Kolanizacja Frankenjury. Fot. Kuba Rozbicki
Ela na Liebe ohne Chance 9. Fot. Mateusz Haładaj
Ręce Eli po zrobieniu Liebe ohne Chance w niskiej temperaturze. Fot. Mateusz Haładaj