Relacja z grudniowego wyjazdu w Tatry Grześka Kowalskiego i Pawła Grendy. Dwa teksty z tego samego dnia, opowiadające o zmaganiach na Kościelcu (6.12.2002)Zachodnia ściana KościelcaPrzejście zimowe 1 wyciągu Okapów + Sprężyna6 grudnia 2002Kinder(Grzesiek Kowalski)Kinder - Grzesiek KowalskiDrogi na Halę nie będę opisywał, powiem tylko jedno: Grendi dotaszczył się w adidaskach!!! (zima). Późnym popołudniem stoimy już przed Betlejemką, wszystko jest super, tylko dlaczego nie ma śniegu? No, ale nic, jakoś tam będzie.Dzień następny: czwarta rano z minutami, nieprzyjemny dźwięk budzików. Wstajemy, jemy, no i w drogę. Plecaki ciężkie jak cholera, ale jakoś idzie. Dwie godziny i już Karb, a tam troszkę śniegu. Wbijamy się w kaski i zasuwamy pod Okapy. Jest strasznie ślisko, ale przecież raków nie założymy :-).Podejście pod ścianęOkapy - zarąbisty widok, metrowej długości sople, kawał ładnego granitu. Herbatka i szpeimy się. Delikatny szmer, Grendi krzyczy: "kamień!" (o k..., właśnie jakis sopel grzeje w nasza stronę). No, pierwsze lody zostały przełamane.Prowadzę pierwszy wyciąg. Od początku robi się trudno, nie ma w co zadziabać, klasycznie się nie da, trzeba haczyć. Nie jest łatwo. Szpej się plącze, wyciągam dziabę wbijam haka. No, ok - siedzi jak nigdy nic. Puszczam dziabę za siebie, metaliczny odgłos, odwracam głowę i widzę jak pikuje w stronę Grendiego - rozwiązał się repik! UFF! Upadła obok.I wyciąg OkapówMijają cenne godziny, a ja cały czas w pierwszym wyciągu. Żmudnie zdobywam kolejne metry. Za późno tu przyszliśmy. Zapada decyzja odwrotu, zjeżdżam i grzejemy pod Sprężynę. Jestem wyczerpany psychicznie i fizycznie. Grendi prowadzi pierwszy wyciąg. I znów nie jest łatwo. Non stop w ławach, troszeczkę klasycznie, ale jest ok. Idzie mu dobrze.Minęło kilka godzinek, Paweł zamotał sztand, małpuję do niego. Cholera, trudny miał ten wyciąg. Jesteśmy razem na stanie, późno …
• • •