Weekend majowy w PaklenicyLegendarne już chyba święto dla polskich wspinaczy. W przeważającej ilości przypadków, w tym również dla mnie pierwsza możliwość dłuższego kontaktu ze skałą. Cel Chorwacja, a zatem wąwóz Velika Paklenica. 25 kwiecień, opuszczamy Łódź. Jedziemy w składzie Przemek, Mariusz, Zeus i ja. Podróż upływa bardzo żwawo. Po krótkim noclegu na parkingu i śniadaniu nad wodospadami Rastoke w Slunju jesteśmy na miejscu. Przed nami już tylko rytuał logowania na polu namiotowym i hajda w skały.Dzień pierwszy - "Paklenica wita nas deszczem"Wąwóz Velika Paklenica leży na terenie Parku Narodowego do którego wstęp jest oczywiście płatny. Bogaci w doświadczenia sprzed roku, przyjmujemy taktykę wczesnej pobudki wg. założenia że "Kto rano wstaje, temu uniknąć opłat się udaje" .Wyjeżdżamy w skały przed godziną 7.00 i z szarmanckim uśmiechem mijamy zamkniętą jeszcze kasę biletową. Dodatkową premią takiej postawy jest ponadto możliwość wjazdu na mały parking położony tuż pod skałami. Za pierwszy cel ataku obieramy sobie z Zeusem drogę "Domžalski" 6a na Stupie Anicy Kuk. Bardzo długi, przepiękny filar będący najsłynniejszą wizytówką regionu. Droga puszcza nas, choć nie bez walki. Przykrym zaskoczeniem okazuje się jednak deszcz, którego pierwsze krople pojawiają się w trakcie zjazdów. Delikatny początkowo opad przeistacza się w regularną ulewę. Koniec wspinania na dziś. Cóż robić, pora jechać na piwo. W barze okazuje się, że Mariusz nie pije alkoholu. Wiadomość ta staje się traumatycznym doznaniem, które odciska głębokie piętno na delikatnej psychice Zeusa. Do końca wieczoru nie dojdzie już do siebie. Dzień drugi - "Sportówki"Tępy dźwięk budzika Przemka podrywa nas do działania. Pogoda klar, ale ściany mogą być jeszcze mokre. Ponadto wszyscy chcą się trochę rozwspinać. Uderzamy zatem na krótkie drogi położone w sektorze Klanci, tuż za parkingiem.Dzień trzeci - "Pieprze takie 6a"Oto …
• • •