Wakacje w śniegu - o letnim wejściu na Mt. Blanc (29 lipca - 1 sierpnia 2004)Za oknem zaczęła się zima. To przypomina mi nasze wakacje...A skoro jest już zima, to nieuchronnie zbliżają się następne wakacje, rodzą się jakieś pomysły jak je spędzić i może ktoś w zaciszu ciepłego domu wymyśli żeby wybrać się w Alpy i wejść na Mt. Blanc. Wśród naszych znajomych wiele osób było na tej Górze, ale krążą tylko ustne przekazy o ich przygodach a ja zaryzykuję i postaram się nasze wrażenia spisać i okrasić fotami.POMYSŁMadzi wydawał mi się nierealny. Stan uczucia nierealności trwał do momentu wyjazdu, ale mimo to był to okres dość porządnych przygotowań, kompletowania sprzętu (a właściwie pożyczania większości rzeczy, za co dziękujemy szanownym pożyczającym). Zdobywania wiadomości o M.B. (M.G., książka "Wysokie Szczyty Alp", internet i przekazy ustne Majki i Mikołaja, Szyny, Ani Sztombki i Juliusza)WYJAZDPo kilkukrotnym przesuwaniu, po prawie jego odwołaniu, a potem po zapakowaniu niezliczonej liczby rzeczy, jedzenia i nas: Madzi, Moniki, Juliusza, Sylwka i mnie, wyjechaliśmy w niedzielę (25.07.2004). Droga minęła elegancko a Sylwek okazał się porządnym kierowcą, który szczęśliwie dowiózł nas na czwartą w nocy do Les Houches. Zabiwakowaliśmy pod gołym niebem na małym parkingu u samego wejścia na ścieżkę, którą rusza się na Mt. Blanc.WSPANIALEjest obudzić się z błękitem nad głową, zielenią jakiegoś pagóra dotykającego nieba przed oczami i dzwonieniem owczych dzwonków w uszach - tak jesteśmy w Alpach!ALPYZ Les Houches zobaczyliśmy dopiero ogrom i piękno skalnych szczytów pokrytych złotym w porannym słońcu śniegiem. Potem odłącza się Julek, on zaczyna wchodzić od razu z umówionym kumplem. My przez 2 dni pozostajemy niżej - Le Brewent 2525 m n.p.m., lodowiec des Bossons, przeciskamy się przez tłumy w Chamonix, sprawdzamy pogodę …
• • •