Khan Tengri 2007
15 stycznia 2013 22:19

Khan Tengri 200718 dni na lodowcu i przytarty nosek28 lipca '07 ruszyła kolejna polska wyprawa na Khan Tengri. Połowa 6 osobowego składu reprezentowała Łódź, Krzysiek Grzegorczyk sentymentalnie (obecnie zamieszkuje Międzyzdroje), Kasia Kobos fizycznie, ja zaś fizycznie i sentymentalnie. Pozostali członkowie ekipy to pomysłodawca i kierownik wyprawy Janek Gliwa oraz Bożena Bandura z Wadowic oraz Piotrek Zieliński z Krakowa. Dziękuję Kasi i Piotrowi za zgodę na wykorzystanie ich zdjęć w tej relacji. Zdecydowałem się na formę dziennikową, przez co relacja traci na efekcie lirycznym, za to widać przebieg operacji jak na dłoni.Podchodziliśmy drogą północną z powodu lawin, które często schodzą w kuluarze Semionowa na bardziej popularnej drodze południowej. Nasza droga wiedzie przez Petię albo Plecy Czapajewa (6150 m.), przełęcz, gdzie łączy się z drogą południową i dalej zachodnią granią Khana. Droga ta zawiera kilka odcinków o trudności do 5b, ale wszystkie są zaporęczowane, podobnie jak niektóre całkiem łatwe fragmenty drogi.Dzień ZeroLogistyka poszła jak z bicza strzelił i 29 wieczorem jesteśmy już w północnej bazie kirgiskiej, zarządzanej przez Tien Shan. Ja zamiast przywitać szefa bazy Miszę kieruje się od razu do sławojki aby zapłacić karę za poranne obżarstwo. W moje ślady kilka godzin później idzie Janek. Na szczęście pod ręką mamy stoperan.Dzień 1Wita nas zwodniczo piękna pogoda, zwodniczo, gdyż takiej lampy nie mieliśmy oglądać przed kolejne dwa tygodnie! Jak można było się spodziewać, przelot helikopterem na 4000 m., bez wcześniejszej aklimatyzacji, nie wszystkim wyszedł na dobre. Janek i Chris zostają w bazie, aby złapać oddech i udobruchać kiszki. Reszta rusza do jedynki. Po przyjemnym spacerze przez lodowiec (jakieś 2 km) mamy do pokonania 500 m deniwelacji dość połogim zboczem. Tuż przed obozem pojawiają się poręczówki, których stan nie napawa optymizmem, ale w …

• • •
Muztagh Ata
15 stycznia 2013 22:17

Relacja z wyprawy w góry Kun Lunlipiec 200627.06.W dziewięciu wylatujemy z Warszawy do Moskwy. Po paru godzinach przerwy i kilku Baltikach lecimy dalej do Bishkeku, stolicy Kirgizji.28-30.06.W niespełna dwie doby przemieszczamy się z Bishkeku do Kaszgaru w Ujgurii (Chiny, jakby kto nie wiedział). Cały Kirgistan jest górzysty (średnia położenia to Rysy), drogi kiepskie, miejscami szutrowe, miejscami zawalone głazami. Z Bishkeku do Osh (700 km.) jedziemy marszrutką 20 h. Dalej pniemy się jeepem na płaskowyż Pamir (4000 m. npm) i do granicy w Irkesztam. To była w sumie cała nasza aklimatyzacja. Leitmotiv tej części wyprawy to pierdy oraz kwestia winy.30.06-1.07.Seman Hotel, Kaszgar. Zbijamy bąki, machamy pałeczkami, drinkujemy, jak byśmy byli na wakacjach. I targujemy się z Johnym, anglojęzycznym Chińczykiem, który wie jak robić kasę na naszych westmańskich zachciankach. Nam załatwia w ekspresowym tempie pozwolenie na Muztagha za jedyne 1180 $. Na szczęście, ten wydatek pokryła firma Hannah. Grazie!2.07.5h jedziemy mikrobusem do Subashi u podnóża Celu. Przejeżdżamy przez pustynię, wjeżdżamy w góry Kun Lun. Suche góry, ascetyczne, strzeliste wierzchołki, ostre granie. W końcu docieramy do serca gór, jeziora Karakol. Po jednej stronie jeziora rozciąga się zamglone pasmo Kongura, po drugiej lepiej widoczny masyw Muztagha. Na miejscu juczymy nasze dwa wielbłądy pakując na …

• • •
Łodzianie w Kirgistanie
15 stycznia 2013 22:15

Kirgizja 2006 - opis zdobyczy przywiezionych z Kirgizjisierpień 2006Przez trzy pierwsze tygodnie sierpnia w dolinie Ak-Su (rejon Karawaszyn, Kirgizja) działała wyprawa Akademickiego Klubu Górskiego w Łodzi w składzie: Sławek Cyndecki, Paweł Grenda, Bartek Malinowski, Adam Pustelnik, Paweł Pustelnik, Marcin Szymelfenig. Oto krótka relacja z wyjazdu.Z Polski wyruszyliśmy 26 lipca. Po trwającej tydzień podróży wiodącej przez Istambuł, Biszkek, Osh i Batken znaleźliśmy się w Karawaszynie, na pograniczu Tadżycko-Kirgiskim. "Getting to Karavshin is more of an adventure than climbing there itself" - piszą autorzy mini-przewodnika po Kirgizji wydanego przez American Alpine Club i jest to również wierny opis naszych doświadczeń. Ilość perturbacji związanych z uzyskiwaniem kolejnych stempli na naszym "permicie", rozmów z …

• • •
Yosemite 2006
15 stycznia 2013 22:06

Yosemite krótkie streszczenie tegorocznych dokonań Adama i Pawła Pustelników. 12 maja - 12 czerwca 2006 Naszym głównym celem wyjazdu było dokończenie zeszłorocznej przygody z doliny i przejście El Capitana w pełni klasycznie drogą Salathe Wall. Już na przyjeździe do doliny okazało się, że będzie to cel nieosiągalny. Po wyjątkowo długiej zimie i zaskakująco ciepłej wiośnie ilość wody w rzekach i na ścianach przekroczyła normy i tym samym wiele formacji płynęło. Na Salathe była to kwestia tylko jednego wyciągu ("The Sewer" czyli ściek) niemniej nie chcieliśmy ryzykować powtórki z zeszłego roku.Przez pierwsze dwa tygodnie próbowaliśmy się rozwspinać i przygotować do akcji na El Capitanie i innych długich drogach, jednak z różnych …

• • •
Lofoty - Zatopione w morzu góry
15 stycznia 2013 21:59

Dlaczego warto pojechać na Lofoty,choć są one w sumie mało atrakcyjnymrejonem wspinaczkowym?(2 czerwca - 25 czerwca 2005)Niniejszy tekst stanowi dla mnie rozliczenie ze wspomnieniami niedawnego wyjazdu w "egzotyczne" rejony północnej Norwegii. Lofoty to archipelag wysp i wysepek o łącznej powierzchni 1227 km2, położonych na wysokości Narviku, czyli daleko za kołem polarnym północnym. Jednym słowem koniec świata, z Łodzi prawie 3000 km. Najwygodniejszy sposób dotarcia na wyspy to z pewnością podróż samochodem. Najbardziej ekonomiczną alternatywą w tym przypadku jest rejs promem relacji Gdańsk-Nynasham, a następie podróż na północ wzdłuż zachodnich wybrzeży Bałtyku, lub trasą E6 biegnącą w Norwegii wzdłuż wybrzeży Morza Norweskiego. Ta druga opcja, ze względu na zapierające dech w piesiach widoki, jest zdecydowanie przez nas polecana. Trzeba się jednak przygotować na wiele godzin spędzonych w aucie. Norwegia znana jest z drogich mandatów, o czym dane nam było przekonać się na własnej skórze. Naprawdę warto często spoglądać gdzie znajduje się wskazówka naszego prędkościomierza. Na drogach "szybkiego" ruchu obowiązuje ograniczenie do 80km/h. My pozwoliliśmy sobie przekroczyć tą wartość o około 40km/h i zmieściliśmy się w widełkach: 12000koron (6000 PLN) + zarekwirowanie prawa jazdy kierowcy na okres 3 m-cy. Na szczęcie, choć miejscowi policjanci nie znali pojęcia łapówka, byli otwarci na rozsądne …

• • •
Wakacje w śniegu
15 stycznia 2013 21:33

Wakacje w śniegu - o letnim wejściu na Mt. Blanc (29 lipca - 1 sierpnia 2004)Za oknem zaczęła się zima. To przypomina mi nasze wakacje...A skoro jest już zima, to nieuchronnie zbliżają się następne wakacje, rodzą się jakieś pomysły jak je spędzić i może ktoś w zaciszu ciepłego domu wymyśli żeby wybrać się w Alpy i wejść na Mt. Blanc. Wśród naszych znajomych wiele osób było na tej Górze, ale krążą tylko ustne przekazy o ich przygodach a ja zaryzykuję i postaram się nasze wrażenia spisać i okrasić fotami.POMYSŁMadzi wydawał mi się nierealny. Stan uczucia nierealności trwał do momentu wyjazdu, ale mimo to był to okres dość porządnych przygotowań, kompletowania sprzętu (a właściwie pożyczania większości rzeczy, za co dziękujemy szanownym pożyczającym). Zdobywania wiadomości o M.B. (M.G., książka "Wysokie Szczyty Alp", internet i przekazy ustne Majki i Mikołaja, Szyny, Ani Sztombki i Juliusza)WYJAZDPo kilkukrotnym przesuwaniu, po prawie jego odwołaniu, a potem po zapakowaniu niezliczonej liczby rzeczy, jedzenia i nas: Madzi, Moniki, Juliusza, Sylwka i mnie, wyjechaliśmy w niedzielę (25.07.2004). Droga minęła elegancko a Sylwek okazał się porządnym kierowcą, który szczęśliwie dowiózł nas na czwartą w nocy do Les Houches. Zabiwakowaliśmy pod gołym niebem na małym parkingu u samego wejścia na ścieżkę, którą rusza się na Mt. Blanc.WSPANIALEjest obudzić się z błękitem nad głową, zielenią jakiegoś pagóra dotykającego nieba przed oczami i dzwonieniem owczych dzwonków w uszach - tak jesteśmy w Alpach!ALPYZ Les Houches zobaczyliśmy dopiero ogrom i piękno skalnych szczytów pokrytych złotym w porannym słońcu śniegiem. Potem odłącza się Julek, on zaczyna wchodzić od razu z umówionym kumplem. My przez 2 dni pozostajemy niżej - Le Brewent 2525 m n.p.m., lodowiec des Bossons, przeciskamy się przez tłumy w Chamonix, sprawdzamy pogodę …

• • •
Alpejski Tour '04
15 stycznia 2013 21:27

Przydługa relacja pewnego wyjazdu ujęta w ramy antologii piosenki polskiej"Wsiąść do pociągu...Byle jakiego..."-czyli-czwórka bez sternika w drodze do Chamonix[...] Muszę chyba szybciej machać tymi rękami bo zaraz zamarznę. Kurcze, zimne te noce choć mamy przecież początek lipca. No tak, ale nocleg bez śpiwora pod drzwiami dworca w Gorlitz to przecież nie są luksusowe warunki. Dochodzi piąta. Za chwilę wspaniała Deutchebahn otworzy przed nami swoje podwoje. Jeszcze tylko zakup wiadomego biletu i już lokujemy się w smukłym czerwonym pocisku, którym zaraz pojedziemy do Hof. [...] Kolejna stacja. Kolejny pociąg. Kolejny przedział. Paweł oddał się w słodkie objęcia snu. Grendi grzebie coś przy telefonie. Ja kontempluję rozległe równiny Europy środkowej, a Szyna …

• • •
BMC International Climbing Meet
14 stycznia 2013 22:02

Plas y Brenin(9-16 maja 2004), Walia PółnocnaOGÓLNIE7 dni na miejscu, z czego 6 ciężkiego łojenia. Około 40 zagranicznych i 50 miejscowych wspinaczy. Ogromna różnorodność stylów wspinaczy - od Big Wali w Karakorum, Patagonii i Kirgistanie po bouldery w Północnej Walii i Peak District. Tydzień dobrej pogody. Perfekcyjna organizacja. Tylko te śniadania: bekon, fasola i jajka. A mogło być tak pięknie.SKAŁYPółnocna Walia cechuje się dużą różnorodnością typów skał. Wulkaniczne bloki w nadmorskim Port Ysco, granitopodobne Llanberis Pass, bardziej granito a mniej podobny Tremadoc, klifowy Gogarth i Roscholyn i najbardziej oryginalny "slate" u wylotu Llanberis Pass. Każdy dzień był inny, a każda wspinaczka wyjątkowa - i to z wielu względów. Skały nie …

• • •
Robokop Kanfor Atest Biznes w kadrze Satori Druk
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Polityka prywatności.